...śladami pana Maluśkiewicza...LOFOTY (Norwegia '2019)

03/06/2019

Był sobie pan Maluśkiewicz
Najmniejszy na świecie chyba.
Wszystko już poznał i widział
Z wyjątkiem wieloryba.

[...]

Więc nie można się dziwić,
Że ujrzeć chciał wieloryba,
Bo wieloryb jest przeogromny,
Największy na świecie chyba.

Julian Tuwim, PAN MALUŚKIEWICZ I WIELORYB

Z początkiem czerwca 2019 r. wyruszyliśmy w jedno z absolutnie najpiękniejszych miejsca na planecie Ziemia, znów za Koło Polarne, na norweski archipelag Lofoty. Niby człowiek czytał, słyszał, coś tam widział na zdjęciach...Ale dotknąć na żywo, to zupełnie inna para kaloszy. Omywane ciepłym Prądem Norweskim, odnogą Golfsztromu, uwodzą skalistością wysokich szczytów, grozą sztormowej potęgi północnego Atlantyku, ale i turkusami wody w zacisznych miejscach i bezgranicznym spokojem, gdy wiatr nie hula.

Archipelag, niczym kolec jadowy na grzbiecie Skandynawii, wcina się w Ocean Atlantycki, Przez ponad 1300 km na zachód od brzegów wysp rozpościera się srogie Morze Norweskie i lodowate Morze Grenlandzkie. Na wschodzie zaś od głównego masywu skandynawskiego oddziela wyspy wielki Vestfjorden. Choć temu ostatniemu bliżej chyba do zatoki, niż klasycznego fiordu.

Po 18-godzinnym rejsie promem z Gdańska do Nynashamn pod Sztokholmem ruszyliśmy w południe w prawie 1500-kilometrową, dwudniowa trasę do Narviku. Mniej więcej dwie trzecie trasy wiodło wzdłuż całego zachodniego wybrzeża Zatoki Botnickiej, z noclegiem bodaj gdzieś koło Lulei. Dzień polarny ułatwia tę ciekawą, choć męcząca podróż. Następnego dnia oddalamy się od morza, w głąb północnego interioru, drogą nr E10. Prosto na Kirunę, miasto jak z powieści Tolkiena, matecznik krasnoludów, Morię.

A przed wjazdem na Lofoty jeszcze krótki postój w Narviku, gdzie złożyliśmy własny wieniec pod pomnikiem polskich marynarzy i żołnierzy walczących w obronie miasta w 1940 r.

Zasadniczą część wyprawy podzieliliśmy na dwie fazy, operując po kolei na jednodniowe wypady morskie z dwóch baz. Pierwszą stał się camping Kongsmark w północno - wschodniej części Lofotów, na wielkiej wyspie Hinnoya, której zachodni kraniec przynależy do lofockiego archipelagu. Hinnoyę od zachodu od wyspy Austvagoy oddziela wąska cieśnina Raftsundet.

(I) TROLLEFJORD

Pierwszy opływ objął południową część cieśniny Raftsundet i maleńki, ale niezwykle malowniczy, przypominający studnię fjord Trolli (Trollfjord), do którego wpływa się - co czynią też spore statki wycieczkowe - ledwie stumetrowej szerokości wejściem, w którym hulają ostre, gwałtowne szkwały, spadające ze stromych, dochodzących do ponad kilometra wysokości, pionowych niemal zboczy okalających fiord.

W 1890 r. w fiordzie Trolli stoczona została bitwa między rybakami korzystającymi z rozwijających się łodzi parowych, a bardziej tradycjonalistycznie nastawionymi miejscowymi poławiaczami ryb.

(II) ÅRSTEINEN

Dzień drugi na wodzie, dookoła wyspy Arsteinen, leżącej u południowych wrót do Raftsundet, na której wznosi się 530-metrowy szczyt Stortinden, obfitował w najbardziej spektakularne widoki podczas całej wyprawy, gdyby brać pod uwagę tylko to, co widzieliśmy z poziomu kajaka.

(III) TENGELFJORD

(IV) LITMOLLA

Dzień czwarty. Wyprawa dookoła imponującej Litmolli, przywodzącej na myśl lekturę "Wyspy skarbów" Roberta L. Stevensona. Start i meta etapu niemal przy samym pasie startowym jednego z trzech lotnisk na Archipelagu, na obrzeżach Svolvær, jego największego miasta (raptem ok. 4,5 tys. mieszkańców). Wyspa oddzielona jest od miasta ni to cieśniną, ni to fiordem, o szerokości 3-4 km.

Oblewana raz granatowymi, raz stalowymi, a innym razem jeszcze turkusowymi wodami. Niemal bezludna, co nie przeszkodziło nam nadziać się na czterech rodaków w motorówce na rybach w za odległym zakątkiem wyspy.

(V) REINEFOJRD

Dzień piaty. Po całodniowym, obfitującym w nieprawdopodobne doznania krajobrazowe, przemieszczeniu się na południowe krańce Lofotów do prowadzonego przez polsko-norweską parę, Agatę i Erwina komfortowego pensjonatu LOFOTEN PLANET BASE CAMP późnym wieczorem, ok. 22.00 wyprawiliśmy się do Reine. Opłynęliśmy Reinefjord, jedno najbardziej z ikonicznych miejsc dla norweskich widoków, a z pewnością najbardziej fotografowane miejsce na Lofotach, choć z perspektywy okolicznych szczytów.

A w tym wszystkim absolutnie zachwycająca, dostępna tylko drogą wodną - bądź to od otwartego oceanu, bądź od fiordu - plaza Bunes, od której widoku wręcz nie można się było oderwać. Wyjątkowy spokój, zawieszone nocne słońce i horyzont, za którym 1300 km dalej czeka Grenlandia...

Kontakt

WELCOME@EXAMPLE.COM
envelope
error: Content is protected !!